![]() |
Buttercup Cafe - Wersja do druku +- Yellowlair Oats (http://ylo.pl) +-- Dział: Miasto (http://ylo.pl/forumdisplay.php?fid=19) +--- Dział: City Centre (http://ylo.pl/forumdisplay.php?fid=37) +--- Wątek: Buttercup Cafe (/showthread.php?tid=1632) |
RE: Buttercup Cafe - Mingi Chae - 24.10.2022 Prawda była taka, że to miejsce, zapachy, atmosfera i chęć wgryzienia się w słodkie działało kojąco na blondyna, który naprawdę rozpromieniał, co jak widać nie dało się przeoczyć. Chłopak jednak pytająco spojrzał na niego gdy ten mówił o jakiś mało znanych mu imionach, bo w końcu nie znał tego zespołu, a nazwę słyszał dopiero ze dwie godziny temu. Dalej nie zdawał sobie sprawy z tego z jaką gwiazdą siedział, ale o tym miał się przekonać już za chwilę. -Ja poproszę dwa kawałki tortu czekoladowego i czekoladę na gorąco. -dodał zaraz za Alexem, gdy ten spojrzał na swój telefon, Chae posłał miły uśmiech również kelnerce. I wtedy się zaczęło coś co raczej zmieniło postrzeganie Alexa w oczach Mingiego. Mimo wszystko przysłuchiwał się rozmowie, nie chciał być wścibski, ale siedzieli obok siebie. Jak wtedy mógł sobie muzyką zagłuszyć pogadanki mężczyzny, tak teraz , starał się odwrócić głowę i nie przeszkadzać mu w konwersacji telefonicznej, patrząc na przechodzących ludzi zza oknem. Taki już był. Nie chciał się wtrącać w prywatne sprawy ludzi, o ile z kimś nie był blisko i tego od niego nie oczekiwali. Był bardziej typem nerdem, który czasem lubił się pobawić, więc szanował prywatność każdej osoby z takim samym szacunkiem. Dopiero, kiedy jego rozmowa dobiegła końca, spojrzał na rozmówcę i starał się lekko uśmiechnąć, nie odzywając się słowem. To sam Alex zaganił kto do niego dzwonił, może chciał się wytłumaczyć, czemu ktoś mógłby zagłuszyć ich rozmowę? Dwóch praktycznie nieznajomych jegomościów? Dla blondyna nie musiał się tłumaczyć, to była jego osobista sprawa, ale jednak powiedział… I wtedy stało się jasne dla Mingiego, ze skoro miał ochroniarza, to znaczy, ze musiał być bardziej sławny niżeli taki podwórkowy grający zespół za który w pierwszej chwili go wziął. Że śpiewa w takim zespoliku co czasem gdzieś zagra jako rozwijanie swojej pasji. Nie dało się jednak nie zauważyć spięcia u blondyna, a ta aura, która wcześniej z niego biła gdzieś nagle uleciała. Mingi nie zamierzał być gdzieś w jakiejś gazecie plotkarskiej na jakiejś okładce z dopiskiem dziwnym kim jest. Nie uśmiechało mu się bycie na widoku i nie powinno to dziwić nikogo. Pomasował własne dłonie, które były pod stołem, starając się wyluzować, ale było to ciężkie, bo wyobraźnie podpowiadała mu swoje. Run Away.. czy nie widział jak jechał na motorze jakiś plakatów z tym zespołem w mieście… Wszystko się powoli dopasowywało cegiełka po cegiełce. Czy dziś dwie jego znajome na wolontariacie po cichu nie gadały między sobą o kimś sławnym, co przyszedł tutaj… To wszystko sprawiało, że musiał oblizać własne wargi po czym głośno westchnął i starał się uśmiechnąć. Same kolejne słowa Alexa o byciu niekomfortowo, sprawiły lekkie większe spięcie, które po chwili odpuściło. I tak naprawdę sam chciał zapłacić za ich dwójkę, to on go zaprosił tutaj, więc był jakby gospodarzem, lecz zanim zdążył w ogóle dojść do głosu, to mężczyzna postanowił zrobić to za niego, sprawiając, że poczuł się jeszcze mniej komfortowo. Nie chciał czuć się jak się czuł. Mimo wszystko postawił na lekki uśmiech. -Nie musiałeś za mnie płacić. To ja zaprosiłem Ciebie tutaj mogłem zapłacić za nas. -odparł spokojnie mówiąc to o czym myślał wcześniej -Nie powiem Alex, że zaskoczyłeś mnie z tym… Ochroniarz.. Szczerze myślałem, że jesteś takim chłopakiem co gra czasem na jakiś koncertach czy garażuje z kolegami, ale to chyba coś więcej. -zaczął delikatnie temat -Nie powiem, że czuje się komfortowo, bo bym skłamał. -postawił na szczerość i spojrzał na jego twarz -Po prostu dla mnie taka sytuacja jest nowa.-westchnął głośniej -Po prostu spędźmy to popołudnie przy rozmowie i zjedzeniu ciasta. Nie pożałujesz wyboru. -odparł już z lekkim uśmiechem. -Co do Aresa, to będzie ciężkie. Spotkałem się z takimi przypadkami już dwukrotnie. Jeden udało mi się psiaka uratować, drugie.. Traumy były tak wielkie, że pies gryzł nadal mimo tygodni pracy. Musieli go uśpić.. Co będzie z Aresem, jeszcze nie wiem… Czas pokaże, ale nie chciałbym znów ponieść porażki, bo nie pomogłem zwierzakowi, ale jednak.. To jest jak z ludźmi. -chwile zamilkł -Czasem, niektórzy z nas się po prostu poddają i nie chcą żyć, chociażby wszyscy ręce wyciągali i samotność nie była tak straszna. -spojrzał na jego twarz, a dokładniej w jego oczy -Tylko wiesz co Ci powiem. Ludzie mają wybór. Mogą odebrać sobie życie, a zwierzak.. Zwierzak jest tylko zwierzęciem zależnym od nas, swojej natury. To człowiek zmienia je w takie istoty. To często człowiek łamie im serca i uczy złych zachowań. To nigdy nie jest wina psa, a zazwyczaj człowieka lub choroby… -popatrzył na kelnerkę, która przyniosła ich zamówienia -Dziękuje. -odparł łapiąc za widelczyk, by wziąć do buzi kawałek słodkości i na jego ustach pojawia się błogi uśmiech radości. -Kawałek nieba. -wyznał na głos. -Spróbuj, jestem ciekawy Twojej opinii. Opowiedz mi coś o sobie. Skoro jesteście taką znaną grupą co robisz w takim miejscu jak to miasteczko? -dodał wsadzając kolejny kawałek w swoje usta. @Alexander Meyer RE: Buttercup Cafe - Alexander Meyer - 24.10.2022 Czasami niewiedza była błogosławieństwem, dosłownie. W przypadku Mingiego, cóż miał się o tym przekonać, w momencie, kiedy do lokalu zawitał jaśnie pan ochroniarz, którego Alex posłał by najchętniej w diabły. Ale niestety taka była cena sławy. Oddawało się prywatność w zamian za sławę, nie inaczej było z Alexem, jakiego mina mówiła absolutnie wszystko! Do tego taki zakłopotany lekko, bo w sumie mógł uprzedzić tego młodziana, że tak może być. No, ale zapomniało dziecko, jak to się mówi, a Alex czasami bywał pierdołą! Słodką Pierdołą! Nie umknęło jego uwadze to, że Mingi odwrócił głowę, kiedy rozmawiał, dlatego posłał mu jakże szczery uśmiech, że nie musi tego robić, ale docenia. I wtedy też, mydlana bańka, jaką stworzył wokół Alexandra Meyera pękła jakby ktoś wbił właśnie w nią szpilkę, z takim napisem „rzeczywistość”, a solidne cegły spadły chłopakowi na głowę wielkim hukiem. Ale lider zespołu musiał się dobrze kryć, skoro ten uznał, że pochodzi z jakiegoś niszowego zespołu garażowego! To była ciekawostka! Może przez ten łobuzerski wygląd? Tak, to na pewno było to, zdecydowanie! - Ale chciałem. – dodał z uśmiechem.- Chciałem się odwdzięczyć, za możliwość podglądania cię przy pracy, ale jeśli źle się z tym czujesz, podam ci potem numer konta. – skinął głową dziękując za zamówienie. Zaczął mieszać łyżeczką herbatę, do której wsypał cukier z papierowych opakowań. Te znalazły miejsce na spodku od filiżanki. - Dobra herbatka.- wtrącił, racząc się dobrocią do picia.- Naprawdę? Zaskoczyłem? Ciebie?- uniósł brwi ku górze.- A to ciekawe, ale i jednocześnie miłe, móc cię zaskoczyć. Niecodziennie mi się to zdarza.- dodał.-A widzisz, jak się dobrze kryję?- puścił oczko do Mingiego, ale wychylił się lekko, aby zerknąć na ochroniarza, który zamówił sobie herbatę i ciasteczko. Co będzie siedzieć o suchym pysku, jak tu takie smakołyki dawali dookoła? Poza tym, Alexa umówił się z Warnerem, że jak idąc coś zjeść, ochrona też ma prawo to zrobić, bo to też ludzie. -Mogę zaradzić coś na twój dyskomfort. Nie ruszaj się.- odstawił filiżankę, po czym z kieszeni kurtki wyjął okulary przeciwsłoneczne. Jak Mingi spojrzał w jego stronę, tak nałożył mu na twarz okulary. Był przy tym jednak delikatny. -Ciężko będzie cię rozpoznać w okularach, więc ich nie zdejmuj…mojej kurtki z ramion też.- poprosił i jak powiedział tak zrobił.-Tylko tak mogę zaradzić na twój dyskomfort.- dodał szczerze dbając o to, aby rozmówca czuł się dobrze.- I jak chcesz możemy usiąść przy stoliku na uboczu.-zaproponował.-Już nie żałuję.- uśmiechnął się szczerze i skupił na tym, co mówił Mingi, czasami zerkając na ochroniarza. Ale miał ochotę mu wywinąć jakiś numer! I to jak! Ale wiedział, że po tym co się działo ostatnio w mediach społecznościowych wolał nie ryzykować. Poza tym Warner go ojebie z góry na dół, a tego wolałby uniknąć. Zdecydowanie! Z uwagą i skupieniem, zadając co jakiś czas tort i popijając herbatę, słuchał Mingiego. Ile pasji on widział w tym chłopaku! Nic dziwnego, że Alex uśmiechał się cały czas szczerze, bez nutki fałszu. -Szkoda zwierzęcia, ale z nimi to jak z nami. Jedni leczą traumę szybciej inni wolniej, ale niektórzy wydają swoje wyroki za wcześniej, za szybko, bo oczekują nie wiadomo jak wielkich cudów. – nabrał kawałek tortu, który zjadł i dopiero wtedy odezwał się.- Oczywiście, że tak. To tak samo z dziećmi, jak się w domu nie nauczą pewnych ważnych wartości, to jak mają się tego nauczyć? Potem się takie skrzywdzone w wieku dorosłym. Aż szkoda patrzeć. Dosłownie.- ponownie skupił się na Mingim i kiedy skończył mógł odpowiedzieć na jego pytanie, po uprzedniej ocenie tortu czekoladowego.- Tak, kawałek nieba.- oblizał usta, bo mu smakowało.- Bo widzisz, tutaj wszystko się zaczęło.- zaczął odpowiadać na pytanie Mingiego.-Tutaj się wszyscy spotkaliśmy, mimo, że mieszkaliśmy w Londynie. –popukał łyżeczką od herbaty i sięgnął po filiżankę, aby się napić.- Chcieliśmy wrócić, po dziesięciu latach do swoich korzeni. Dlatego nasz drugi album będzie do tego nawiązywać, więc posiedzimy u trochę, ale nie wiem, czy nie zrobimy sobie tutaj naszego miejsca wypadowego, aby odpocząć od wszystkich i tego zgiełku wielkiego miasta.- upił kolejny łyk herbaty, która powoli kończyła się.- Mamy niedługo koncert, tu w Yellowlair Oats i mogę co zdradzić, że…-nieznacznie pochylił się do chłopaka.-…będziemy mieli gości specjalnych, którymi są dwoje kierowców rajdowych i czasie koncertu będą ścigać się ulicami Yellowlair. – wyprostował się i wypiął dumnie pierś. Tylko kolorowego ogona brakowało jak u pawia jakiegoś, taki był dumny z tego co robił, a ochroniarz tylko prychnął widząc co Alex wyprawia. -Connor, a w zęby chcesz?- Alex łypnął na ochroniarza, ale w głosie nadal była ta nutka żartu. -Panie Meyer, tak mi przykro, ale ile razy pan tak robi, przypominają mi się słowa panienki Sary, że jest pan jak paw, tylko kolorowego ogona brak.- odpowiedział mężczyzna. -Bardzo śmieszne, no bardzo.- widać było, że mim wszystko dobrze się bawił Spojrzał na Mingiego uśmiechając się. Znowu! No, ale Alex lubił rozmawiać z ludźmi i byle tylko znowu nie spłoszył Mingiego, bo mu się przykro zrobi! @Mingi Chae RE: Buttercup Cafe - Mingi Chae - 02.11.2022 Wzrok Mingiego leciał od swojego rozmówcy po mężczyznę, który był w sali i na którego Alex się gapił. Młodszy z nich wiedział jedno. Z każda minutą czuł się coraz bardziej niezręcznie w tym towarzystwie. Może to sprawka tego co poczuł już wcześniej? A może po prostu jego głupota, że w ogóle zgodził się tutaj przyjść, po tym jak… Jak nagle został sam na sam z gwiazdą. Nie jego klimaty, kiedy wolał smutny los nerda i siedzieć czubkiem nosa w ekranie odprężając się po dobrym deserze w jakiejś grze. Gdyby ktoś Mingiemu powiedział, że zaraz “obca” osoba zacznie go ubierać. Nie uwierzyłby. Naprawdę. Dlatego tylko na słowa Alexa na temat zaradzenia i nie ruszania się, zamrugał oczami i wchłonął kolejny spory kawałek ciasta do swojej buzi. W tym momencie jak wsadził widelczyk do ust, na jego nosie pojawiły się okulary, a po chwili został jeszcze przykryty kurtką starszego. Nie trzeba dodawać jeden do jednego czy dwa do dwóch, że jego dyskomfort zamiast się zmniejszyć to zwiększył się w zastraszająco dużym tempie, który Alex mógł zobaczyć, (ale nie musiał) w momencie jak nakładał mu kurtkę własną na ramiona. Oprócz tego, że właśnie jego przestrzeń osobista została właśnie zdeptana, to jeszcze podczas tego jak Mingi mu odpowiadał i opowiadał nie uszło jego uwadze, że Alex patrzy co jakiś czas ciągle w stronę ochroniarza. Już dawno nie czuł się tak dziwnie w rozmowie z kimś. Jakby jednocześnie ktoś chciał mu wynagrodzić to, że jego uwagę przykuwa jego własny człowiek niż osoba z którą rozmawia, zaślepiając nagle jakąś czynnością dziwną… -Możemy zostać już tutaj… -odparł chłopak już nieco ciszej. Słysząc jego odpowiedź na własne słowa zastanawiał się nad jednym. Czy powinien ściągnąć te rzeczy z siebie? Czy to będzie tak wielki nie tak do osoby starszej? Póki co pozwolił sobie na to by być ubranym jak dziwoląg, chociaż jego spięcie malowało się na twarzy. Problem Mingiego był taki, że był miłym facetem. Po prostu miłym, a jak jeszcze miał bardziej depresyjny jak dziś humor to jego asertywność gryzła glebę. A może to po prostu szacunek do starszej osoby i może jakiś teraz przed celebrytą? Tego nie mógł nazwać, ale uczucie w sobie dziwne, już potrafił. Czuł się źle, a ciasto czekoladowe, które było lekiem na wszystko, nagle poza chwilowym niebem pozostawiało gorzki posmak. Tak naprawdę Mingi słuchał go dalej odnośnie koncertu i powrotu ich do korzeni.. Kierowcy rajdowi obchodzili go tyle samo co inne gwiazdy, ale i tak się uśmiechnął na odpowiedź w tym momencie. Może dlatego, że widział w wyższym ten zachwyt i radość. Nie chciał sprawić mu przykrości. Bardziej jednak zastanawiała go ta po chwili wymiana zdania między mężczyznami na całą salę i poczuł, że jest tym zażenowany i jest mu wstyd. Nie trzeba było czekać na to, że ludzie się im bardziej przyglądali. Mimo wszystko nieśmiały uśmiech odwzajemnił Alexowi. I pewnie by coś jeszcze powiedział, ale wtedy jego telefon się rozdzwonił, a na wyświetlaczu zobaczył nazwę Eamon. -Przepraszam. -odparł i spojrzał na wyświetlacz, uśmiechnął się do siebie i pokiwał głową -Tak? Wiesz jestem zajęty. -chwila ciszy i przysłuchiwał się rozmowie -Naprawdę? Mówisz? Potrzebujesz mnie i nie obchodzi cię moje zajęcie? Potrzebujesz tylko sługusa! -roześmiał się ewidentnie rozbawiony rozmową -Jeszcze powiedz, że ostatnie sushi ci zaszkodziło ode mnie i dlatego mam robić ci za tragarza. -oblizał swoje wargi i zagryzł po chwili dolną z nich ewidentnie rozluźniony tą rozmową -No nie mów, że się mi jeszcze rozpłaczesz i będę musiał ci jeszcze zachcianki jakieś spełniać. -wziął w dłoń kubek z czekoladą popijając i uśmiechając się po chwili przepraszająco w stronę mężczyzny -Oj.. Dobra wierzę ci. Nie kaszl mi już do ucha. Może covida złapałeś? -postukał palcami o blat -Test też ci wezmę. -posmutniał trochę i westchnął -Dobrze kebaba też… Tak z kurczakiem pamiętam. Chociaż powinienem ci wziąć coś bardziej pożywnego… Tak, tak zaraz będę nie umieraj już. Poczekasz na mnie, odpłacisz się w naturze mała bestio. -odparł ze śmiechem. Po chwili rozłączył telefon i westchnął do siebie, myśląc sobie, że jego przyjaciel jest niemożliwy. -Przepraszam Alex, ale mój przyjaciel gorączkuje i nie ma leków w domu. -w tym momencie sięgnął do swojej kieszeni i wyciągnął pieniądze za siebie i Alexa kładąc go przed mężczyzną. -Nie mam czasu na przelew i przepraszam, że tak wyszło. -oddał mu też okulary i ściągnął ze swoich barków jego kurtkę. -Dziękuję za ten wspólnie spędzony czas, mam nadzieję, ze koncert wam się uda i ludzie będą się na nim dobrze bawić. I przepraszam, że muszę iść, ale jak wiesz.. Faceci jak chorują przeżywają to sto razy gorzej niż kobiety. -chciał zażartować. Po chwili zawołał kelnerkę i poprosił o spakowanie jednego kawałka ciasta, którego nie zjadł i dokupił jeszcze ulubiony kawałek ciasta dla swojego przyjaciela, by poprawić mu tym humor. Modlił się w duchy by mu się to wszystko w miazgę nie rozwaliło. -Przepraszam Alex jeszcze raz, że tak wyszło. Pewnie do zobaczenia przy milusińskich. -odpowiedział z uśmiechem w jego kierunku po czym ruszył do wyjścia z kawiarni. z/t @Alexander Meyer RE: Buttercup Cafe - Alexander Meyer - 06.12.2022 On się czuł niezręcznie? A co miał powiedzieć Alex, który czuł się tak niezręcznie, przez prawie cały czas? Nie miał szans na normalną relację, na normalne spotkania jak kiedyś, ale taka była cena za bycie sławnym. Oddali prywatność, a nie wróć, została im ona brutalnie wyrwana z rąk. Mimo tego, że usilnie ją trzymali, tak w którymś momencie musieli ją po prostu puścić i pozwolić oddać. Sprzedać ją jak na targu niewolników, patrząc, jak kawałek po kawałku jest rozdzierana, rozrywana na kawałki do tego stopnia, że nic z niej nie została. Może co najwyżej jej namiastka. Ułuda, którą się karmili, nie tylko oni, bo wszyscy sławni przechodzili przez to samo. Bańka mydlana, dla świata zewnętrznego pękała, gdy się w nią wchodziło i poznawało, jak naprawdę wygląda. Tak też było z ludźmi żyjącymi w wyższych sferach, o których się dużo mówiło. Prawa, jakimi rządził się świat sławy, był surowy i jednocześnie wyniszczał od środka. Dlatego najlepiej było trzymać się z pewnymi osobami z tego samego otoczenia. Niekiedy trzymać się ich kurczowo, aż niekiedy do przesady, byle tylko nie czuć tej pieprzonej samotności, która wwiercała się w duszę i serce, bo co z tego, że miało się przyjaciół z zespołu, z danej ekipy, jednostki, skoro nie było kogoś poza nią? Kogoś, kto nie patrzył przez pryzmat tego, jakim się naprawdę było, tylko pryzmat pieniędzy i tego, jak zostaliśmy wykreowani w świecie, który nas pożarł i…zniewolił? Alexandra serce zakuło, widząc, że jego towarzysz czuje się po prostu źle. Wręcz bardzo źle. Dlatego nic nie mówił, tylko obserwował, wiedząc, jak spotkanie się zakończy. Ten, pewnie znajdzie jakąś wymówkę, skuteczną wymówkę, aby tylko wymknąć się ze spotkania i jak najszybciej zapomnieć o tym, co tu było, co się działo. Temu, trzeba było żyć w zgodzie z ochroniarzami, aby pewne rzeczy zostały tylko w miejscu, jakim się zadziały. I to było najlepsze rozwiązanie. Przynajmniej dla wielu. Znał numer z telefonem od przyjaciela, bo sam często z tej sztuczki korzystał. Pisał smsa, udając, że sprawdza coś na telefonie, a potem ta osoba, do jakiej wysłał wiadomość, dzwoniła. Wyreżyserowana szopka tak jemu dobrze znana. Nie protestował, więc kiedy chłopak zakończył rozmowę i powiedział, że musi się zając przyjacielem w potrzebie. Po prostu się z nim pożegnał, ale wiedział, że nie spotkają się ponownie. Nawet jeśli tamten o tym wspomniał i mieliby ku temu okazję w schronisku. Nie, to nie będzie miało miejsce. Złudna obietnica rzucana na wiatr. Ile to już takowych słyszał? Wiele. Dlatego w spokoju dopił i zjadł to, co zamówił, a potem spojrzał na pager. Nic więcej nie powiedział, nie odezwał się nawet do ochroniarza, który widział, co kierowało sercem Alexandra. Meyer przeczesał palcami ciemne włosy, po czym wstał z siedziska. Skinieniem głowy podziękował za zamówienie, a ochroniarzowi nakazał, aby został i nie szedł za nim. Chciał być sam. I mimo próśb Warnera, aby mieli kogoś pod ręką, odpędził tamtego od siebie. Wsiadł do auta, w którym to nieco się wyżył. Kilka razy uderzył w kierownicę, obijając sobie prawą rękę, która teraz była czerwona i bolała jak diabli. Alex jednak nie przejmował się tym. Po prostu wsadził kluczyki do stacyjki, odpalił silnik i odjechał, zostawiając ochroniarza samego. Chciał być jak najdalej od tego miasta, tego wszystkiego, dlatego zrobił sobie wycieczkę poza miasto i tam, w tylko sobie znanej kryjówce, obserwował Yellowlair, aż do zachodu Słońca. Jak miał okazję, to po wyżywał się jeszcze trochę. Wykrzyczał wszystko to, co siedziało w jego sercu, wypłakał emocje, a potem jakby nigdy nic, wrócił do domu, ale kto go dobrze znał, ten wiedział, co się stało. Nikt jednak nie planował go tej nocy zaczepiać, więc mógł zamknąć się w swoim pokoju pośród czterech ścian i oddać samotności. Pozwolić, aby emocje uchodził z niego tak długo, póki nie zmorzył go sen… z/t |