welcome to
Yellowlair Oats



#1 (23.07.2020, 18:02 )


#41 (28.07.2022, 15:53 )
And in your lonely flight Haven't you heard the music in the night?

@Haejin Kang

A czy Hyunowi łatwo przychodziły porażki? Większość. W zależności, czego one dotyczyły. Jeśli chodziło o jego samego - w szkole, czy zawodach z godnością przyjmował porażki i starał się poprawić. Dążył do swego rodzaju perfekcji, aczkolwiek jeśli chodziło o sferę uczuciową to sprawy miały się zupełnie inaczej. Porażki działały na niego bardzo zniechęcająco, aczkolwiek starał się pracować nad tym faktem. Zresztą każdemu w życiu powinęła się noga, z tym wyjątkiem, że nie każdy potrafił się podnieść. Kto by przypuszczał, że również Hyun będzie miał w życiu chwilę zwątpienia. Zawsze był pogodnym człowiekiem, który czerpał z życia to, co najlepsze i nie przejmował się ewentualnymi porażkami. Wszystko uległo zmianie, gdy poznał pewną osobę. Zaczął mieć wątpliwości i te wątpliwości trochę się na nim odbijały w codziennym życiu. Nie chciał jednak zanudzać tym Hae. Przynajmniej nie teraz. Najpierw chciał nieco złapać z nim kontakt, odnowić starą znajomość i pokazać, że nadal może na nim polegać. To nie było aż tak trudne - znaczy w pewnym stopniu było, ale było warto podjąć to wyzwanie. Szczególnie, że Haejin należy do osób, które są bliskie jemu sercu. Takich osób nie wypuszczało się, tak łatwo. Być może, kiedyś Hae zaufa mu na tyle, że zwierzy się ze wszystkiego, co go trapi. Hyun z pewnością użyczyłby mu swojego ramienia, jako oparcia zarówno do wypłakania, jak i do zmierzenia się z okrutną rzeczywistością. Nie miał zamiaru iść w ślady rodziców i odwracać się od problemów innych ludzi. W końcu takie osoby również potrzebowały wsparcia. Czasami się nawet zastanawiał, co by było, gdyby posłuchał swoich rodziców i faktycznie nadal ciągnąłby drogę idola. Czy jego życie byłoby łatwiejsze? Z pewnością nie. Już na początku tej drogi, spotykał się z wieloma problemami i chociaż możliwe, że dałby im radę, to nie chciał takiego życia dla samego siebie. Nie chciał się wyniszczać kosztem robienia kariery. Nadal uważa, że jest mu ona całkowicie zbędna. Nigdy nie był gotowy na takie poświęcenie i nigdy nie ukrywał tego faktu. - Gdybyśmy mieli sobie dawać czas na wszystko, to w końcu by nam go zabrakło. Nie uważasz? - Zaśmiał się lekko. Zawsze mówiono "Daj sobie czas", czy "Czas leczy rany", ale kiedyś tego czasu nam w końcu zabraknie. I chociaż sam nie myślał jeszcze o stałym partnerze, to miał nadzieję, że jego relacja z sąsiadem pójdzie pozytywnym torem. Jak bardzo był naiwny w tym temacie to się nie spodziewał. Nie wiedział jeszcze, co prawda czy dało się to w jakiś sposób naprawić, ale był na skraju poddania się. Póki jeszcze studiował to miał czas na ułożenie sobie życia. Przynajmniej nie pracował, więc nie dokładał sobie kolejnych zmartwień. - Wracanie do pustego domu jest przygnębiające. Pamiętaj, Hae. - mówił, jakby z doświadczenia. W końcu tu, w Anglii, mieszkał sam. To nie tak, że przeszkadzało mu, że mieszkał sam, ale miło by było wracać do domu, w którym ktoś na Ciebie czekał. Hae miał szczęście, że mógł tego doświadczyć. Nawet jeśli Hyun nie znał dokładnie relacji Hae z kuzynem i nie znał jego kuzyna osobiście, to nadal tak uważał. Kto wie, może Hae nawet wolałby mieszkać sam. - Rozumiem. A czym się zajmujesz? - Dopytał, popijając przy tym łyk kawy. Chciał się dowiedzieć o nim trochę więcej. Zbyt dużo czasu stracili przez nieporozumienia. O przeszłość nie chciał dopytywać. Uznał, że Hae, gdy będzie gotowy to może sam wyjawi mu wszystko. - Właśnie nie wiem, czy wiesz, ale to studentom przychodzą najgłupsze pomysły. Coś o tym wiem. - Jegu kubek z kawą był prawie pusty. - Mi osobiście ciężko by było połączyć studia i podejmować się dodatkowo prac dorywczych. Owszem, z jedną może dałbym radę, ale łącząc studia, pracę i zawody to prędzej bym się wykończył. Rozumiem, że nie każdy ma dobry start w życiu i bez pieniędzy mało co, da się zrobić, ale ciągnąc taki tryb przez dłuższy okres czasu, można nieźle przeciążyć swoje ciało, jak i również umysł. - Chociaż nie jemu było oceniać, czy ktoś postępuje właściwie, czy nie.
#42 (05.08.2022, 02:50 )
Actually, even if I pretend I’m fine,
I’m afraid you’ll find out how hard I feel
Trying hard to hide my shaky eyes

Porażki na swój sposób potrafiły zagrzewać do dalszej walki i udoskonalania samego siebie. Gdyby nie one, nie byłoby materiału, nad którym można byłoby pracować, by na przyszłość wypaść jeszcze lepiej. Haejin same mniejsze porażki, nie licząc oczywiście tej największej, jakim był rozpad jego zespołu, nie przyjmował mimo wszystko dobrze. Karcił się w myślach za każde potknięcie, za każdy zafałszowany czy niedociągnięty dźwięk. Menadżer wcale nie pomagał w zdrowym podejściu do nich, zwłaszcza pod koniec kariery, gdy głos młodego Koreańczyka częściej zawodził niż przynosił pożytek. Nawet nie pomyślał by zapytać skąd wynikała tak fatalna forma z jego strony, nie chciał poznać źródła, tylko wolał winą obarczyć młodego wykonawcę. Sam Haejin nie był w stanie przyznać się jakie przeżywał wówczas piekło w towarzystwie trenerki śpiewu, jakby uznając że wszelkie zastrzeżenia z jego strony nie zostaną odebrane przychylnie i co najważniejsze - nikt w nie nie uwierzy. Bo jak młodzieniec miałby podważać autorytet osoby starszej od niego? 
Nawet jeśli ostatecznie nawiąże dobry kontakt z Hyunem, nie sposób mu będzie tak po prostu wylewać wszystkie swoje smutki. Wobec bliskich już miał ten problem, więc co dopiero przy przyjacielu, z którym odnowił kontakty. Choć przy Lawrence'u nawet po latach był w stanie uchylić rąbka swojej wrażliwości to jednak nie wychodziło na to, że ich więź miała wrócić do tego stanu zanim stracili ze sobą kontakt. Zwłaszcza, że Lawrence był naprawdę zajętym człowiekiem, jego kariera dalej trwała, a ostatnio zdecydował się nawet opuścić Anglię i przenieść się do Korei. Haejinowi było przykro, że po raz kolejny rozdzielają się, ale rozumiał jego decyzję i nie zamierzał go zatrzymywać. Cieszył się, że w ogóle mieli możliwość wyjaśnienia sobie nieporozumień i że jako tako kontakt ze sobą utrzymywali. Miał tez okazję poznać niedawno jego siostrę, więc tym bardziej miał pewność, że ten kontakt nie urwie się ponownie na dobre. 
- Zarazem są takie sytuacje, gdzie odczekania wymagały, czy tego chcemy czy nie. Więc gdy mamy możliwość szybkiego zadziałania - działajmy, a gdzie czas był jednak potrzebny to go dajmy - stwierdził. Może i coś w słowach Hyuna było, ale wiedział, że nie każdą sytuację dało się od tak rozwiązać. W związku, w którym doszło do zdrady, czas był potrzebny by zasklepić powstałe rany i zbudować zaufanie na nowo. Były też osoby, którym dłużej przychodziło oswajanie się z danymi sytuacjami. Odczekanie nie zawsze było złe. Potrafiło przynieść nieraz jakiś pożytek. - Doprawdy? Ja jakoś nie czułem się mocno przygnębiony, gdy wracałem do pustego mieszkania zanim mój kuzyn się wprowadził. Może to przez to, że wychowywałem się w domu wielorodzinnym, gdzie bliskich nie brakowało i ich towarzystwa - przyznał z lekka zdziwiony, biorąc łyki kawy, która dawno zdążyła już całkowicie przestygnąć. Haejin oczywiście podkoloryzował swoją wypowiedź, bo tak naprawdę nie umiał jednoznacznie stwierdzić jak wolał. Gdy był sam było mu dobrze, nie musiał zamykać się w łazience, by móc wylać z siebie emocje. Fatalny humor mógł przeczekiwać w łóżku, będąc skrytym szczelnie kołdrą. Teraz, gdy zatrzymał się u niego Junjin, nie mógł sobie na to pozwolić. Nie miał oczywiście za złe kuzynowi, wystarczyło wrócić do starych nawyków, ale fakt faktem w mieszkaniu już nie panowała taka sama swoboda między nimi jak kiedyś. Nie byli już dziećmi, którzy się siebie nawzajem nie wstydzili. Dało się zauważyć, że Haejin stał się bardziej skryty i ostrożny. Nie chodził nawet w bieliźnie przy kuzynie po domu po wzięciu prysznica, tylko zawsze ubierał się w pełni. Przy jedzeniu nie był taki żywy jak wtedy gdy był dzieckiem. Nie słyszało się od niego "Jakie to dobre", nie wypowiadał żadnych komentarzy odnośnie przeżyć smakowych i zapachowych. Jedzenie go nie cieszyło, traktował to jako obowiązek, który należy wykonać, jeśli nie chciało się umrzeć z głodu. 
- Jak już wcześniej mówiłem, pracuję w teatrze i czasem coś sobie dorobię na uboczu. W teatrze nic niezwykłego. Tańczę w grupie teatralnej, która stanowi dopełnienie całej sztuki. Udało mi się złapać jakieś mniejsze nic nieznaczące role. Nic ciekawego -  stwierdził, przecierając kciukiem zewnętrzną część swojego kubka, na który to spuścił wzrok. Nie miał zbytnio czym się chwalić. Nie robił już show w zespole, który miał rzeszę fanów. Jego świetność upadła, a teraz Haejinowi przyszło zaczynać praktycznie od zera. 
- Ludzie normalnie pracują przy okazji studiując i dają radę. Anglicy też tak dają radę, więc czemu nie miałby dać radę sprostać temu i młody Koreańczyk, który smak harówki poznaje już w okresie szkolnym? Zwłaszcza, że chodzi zaocznie, a nie dziennie, więc cały tydzień roboczy ma do zagospodarowania dla pracy. A weekend ma do nauki. Jeśli będzie mu jednak za ciężko, mam nadzieję, że mnie o tym poinformuję, wtedy postaram się mu pomóc mu ulżyć - przyznał, spoglądając na Hyuna. - Naprawdę nie wiem gdzie tu mogę doszukiwać się jakiś nieścisłości. Wiem, że młodym może przyjść wiele głupich pomysłów, ale nie szukałbym tu jakiś większych intryg czy sekretów. Ufam mu i znam go na tyle, że wiem, że nie mam powodów do zmartwień. 
Nawet nie miał pojęcia jak bardzo się w tym wszystkim mylił. 

@Hyun Soung
#43 (07.08.2022, 17:48 )
And in your lonely flight Haven't you heard the music in the night?

@Haejin Kang

Przyjmowanie porażek na swoje barki i stawianie im czoła było czymś, czego nie każdy potrafił dokonać, a przyznanie się do nich również stanowiło problem wielu ludzi. Dlatego tak ważna była komunikacja i budowanie własnych wartości. Jedno było pewne - dla większości osób było to bardzo trudne, albo i niemożliwe. Hyun zaliczał się do osób, które potrafiły sobie radzić w różnych sytuacjach i stawiał na szczęście zarówno swoje, jak i innych. Nie potrafił jednak uszczęśliwić wszystkich, których spotykał na swojej drodze, dlatego próbował kierować się rozsądkiem i sercem, a jak wiadomo jedno z drugim nie zawsze wchodziło w parę. Starał się jednak nie krzywdzić samego siebie i próbować nie robić tego innym, chociaż bywało, że musiał to robić, bo nie było innego wyjścia. Zapewne idealnym przykładem był jego były partner. Starał się jednak nie żyć już tą przeszłością i miał nadzieję, że ona już nigdy nie wróci. Bardzo chciał, aby Hae ponownie mu zaufał, ale zdawał sobie sprawę, że nie będzie to zbyt łatwe. Czas ich nie oszczędzał i jedyne, co mu pozostało to przekonanie go do siebie oraz naprawienie straconego czasu. - Prawda. Czas to zdradliwe zagadnienie. - Kiedyś w końcu zabraknie nam czasu i faktycznie Hae również miał racje, że powinno się go dawać, gdy jest potrzebny. Życie jednak było krótkie i należało je wykorzystać najlepiej, jak się dało. - Zazdroszczę. - przyznał szczerze, gdy wspomniał o wielorodzinnym domu. - Ja zawsze wracałem do pustego. Nawet za dzieciaka. Rodzice dużo pracowali, a ze starszym bratem zawsze jednak się mijałem. Dobrze się uczył i większość wolnego czasu spędzał na nauce. Niby powinienem przywyknąć do widoku pustych pokoi i ścian, ale jakoś nadal nie potrafię. Chociaż ostatnio przygarnąłem kotkę ze schroniska, więc chociaż ona mi mruczy, gdy wracam. - zaśmiał się. Nie chciał robić smutnej atmosfery, więc próbował ukryć jednak lekki swój smutek. Jego kawa już dawno zniknęła i nawet nie zorientował się, w którym dokładnie momencie. Jednak, co dobre to szybko się kończy. - Jak to nic ciekawego? Od małych rzeczy się zaczyna, a później można rozwijać się jeszcze bardziej. Jestem przekonany, że szybko zdobędziesz większe role. - podsumował. W zasadzie, jak już o tym rozmawiają, to zupełnie zapomniał, że w pewnym sensie sam dorabia sobie - chociaż wcale nie musi. W końcu został koperytorem jednego z uczniów ze swoich studiów. Co prawda chłopak jest o rok niżej, ale w niczym mu to nie przeszkadza. Pomaga mu nie dla pieniędzy, ale dlatego, że go o to poproszono i nie miał serca mu odmówić. - Masz rację. Chyba za bardzo przyzwyczaiłem się do tutejszego życia zapominając, że przecież harówkę mamy już za sobą. Powiedzmy, bo jednak ja wciąż coś robię. Nie umiem usiedzieć na tyłku zbyt długo. - W jakiś sposób czuł podziw do jego kuzyna. Dzieciak, który studiuje na weekendy, a pracuje w tygodniu. Musiało być mu ciężko, że podjął się takiego schematu. Niestety nie każdy w życiu miał dobry start, tak jak on. Chociaż nigdy pieniędzmi się nie chwalił to jednak biedy nigdy nie zaznał. Nie musiał zaczynać od zera, bo jego rodzice ustawili mu życie już dawno, z tym wyjątkiem, że ich syn sam postanowił je zmienić lata temu. Dobrze, że chociaż wspierali swojego syna i pogodzili się z jego decyzjami i tym samym nie odcięli go od kasy. Nawet gdyby jednak do tego doszło, to Hyun był przekonany, że da sobie z tym radę. - Skoro mu ufasz to dobrze. Skoro potrafi być taki odpowiedzialny i zaradny to dobrze o nim świadczy. - Sam nie miał zielonego pojęcia, że prawda była zupełnie inna, ale to ju z nie była jego sprawa. Nie dotyczyło to jego, a życie rodzinne Hae było tak naprawdę tylko jego prywatną sprawą. Hyun mógł tylko w razie czego wysłuchać i doradzić, jeśli Hae któregoś dnia zdecyduje mu się zaufać.
#44 (13.08.2022, 01:02 )
Actually, even if I pretend I’m fine,
I’m afraid you’ll find out how hard I feel
Trying hard to hide my shaky eyes

Pewnie minie sporo czasu, zanim dorośli już Koreańczycy nawiążą ze sobą silniejszą relację, która wcześniej upadła, kiedy to byli dziećmi. Mieli naprawdę sporą przerwę, której nie mieli nawet jak wypełnić chociażby drobnymi wspomnieniami. Haejin potrafił doszukać się w wyglądzie Hyuna cechy, które rozpoznawał już z okresu dzieciństwa, ale nic poza tym. Mógł odtwarzać w głowie jego zachowanie i to jakim go zapamiętał, zanim doszło do przerwy w znajomości, ale wiedział, że one mogą nie mieć absolutnie żadnego odzwierciedlenia w teraźniejszości. Człowiek dojrzewa, z biegiem lat się zmienia, samemu wyrabiając swój światopogląd, bądź chłonąc je od innych, by się przypasować. Haejin nie był taki jak kiedyś. Nie był tym pewnym siebie chłopcem, który nieraz w szkole potrafił przysporzyć problemów i wpaść w tarapaty przez szczenięce wybryki. Nie dawał sobie w kaszę dmuchać, nie dawał się zdominować przez kolegów, potrafił odpyskować tym co zaleźli mu za skórę. Nie przejmował się swoim wyglądem, nawet jeśli miewał wyższą wagę niż powinien mieć chłopiec w jego wieku, miał to gdzieś. Wolał czerpać z tego okresu jak najwięcej niż dostosowywać się do kazań swojej mamy. A teraz? Choć na jego licu pojawiał się uśmiech, nie znaczyło to, że był w każdej sytuacji szczerzy. Jego obecny spokój i cierpliwość można tłumaczyć tym, że dorósł i spokorniał, ale cała reszta była skutkami ubocznymi jego wyborów i drogi, którą zdecydował się podążyć. Drogi, która ostatecznie przyniosła mu wycofanie, niepewność, lęki i poczucie bycia nikim. 
Mógłby powiedzieć o czasie pewnie coś jeszcze, ale ostatecznie zrezygnował z pociągnięcia tych filozoficznych wywodów. Najgorsze co w tym czasie było to fakt, że nie można go był cofnąć, nie można było dokonać poprawek w swoich wyborach, by życie dalej potoczyło się z goła inaczej, ale lepiej. Nie mógł już nic zrobić z okresem, kiedy był tym nieszczęsnym idolem. Pozostało mu tylko żyć dalej. Nie potrafił powiedzieć co przynieść mu może przyszłość. Nie miał wielkich planów czy marzeń, ale za to mnóstwo obaw i niepewności. Względną stabilność posiadał, może i nie przyszło mu teraz żyć w wysokich standardach jak kiedyś, tylko wręcz przeciwnie - było mu nieraz naprawdę trudno, ale dawał radę. Przyzwyczaił się. Jedynie teraz na czym mu zależało to na dobre zerwać jakąkolwiek nić powiązaną między nim, a wytwórnią, do której niegdyś należał. Chciał dotrzeć do momentu, kiedy spłaci swój dług. Choć teraz odczuwał namiastkę wolności, gdy nie podlegał już pod nikogo, ale w pełni ją zazna dopiero wtedy, gdy przyjdzie mu spłacić ostatnią ratę. A dalej? Pewnie pierwsze co zrobi to zacznie zbierać na bilet do Korei, by móc spotkać się ze swoją rodziną, za którą naprawdę tęsknił. 
- Ja tam zazdrościłem tobie jak byłem młodszy. Tak samo Mingiemu. Gdybyście spędzili miesiąc czasu w mojej rodzinie, pewnie sami zatęsknilibyście za tym co mieliście. Zresztą czasem wpadliście do mnie i wiecie jak to było. Jak kocham swoją babcię, tak jej wsadzanie nosa w nieswoje sprawy było męczące. Musiała wszystko wiedzieć i być wszędzie. Moje ciotki były nie lepsze. A już gorzej jak się pokłóciły ze sobą i było słychać ich krzyki na cały dom! Pokój dzieliłem z kuzynem, później moje moje łóżko przejął Sungjin, gdy mnie było tyle w domu co nic. Wtedy zostawała dla mnie podłoga, chyba że Sungjina coś dręczyło i nie chciał spać sam. W każdym razie... prywatności za grosz nie miałem, a cisza nastawała dopiero w nocy - rozgadał się. Nie uderzał głęboko w swoje przekonania i wspomnienia, tylko wyjaśniał coś co Hyun zdążył już poznać. W tym wypadku nie musiał się hamować. Choć o swojej byłej dziewczynie nie wspomniał, a też miewał problemy jak zdarzyło mu się parę razy ją zaprosić do siebie. I te tysiące pytań od ciekawskich ciotek! - A o takim kocie, nawet ze schroniska, a nie rasowym za milion won, mogłem sobie tylko pomarzyć. Tak samo jak o innym zwierzątku, ale to też już wiesz - dodał. Nawet nie chodziło o fakt, że jego młodsza siostra miała alergię na nie i naprawdę źle znosiła kontakty z futrzakami, ale też o to jak bardzo jego ojciec i dziadek gardzili posiadaniem zwierząt w domu i tego zabraniali. Że tylko hałasu narobi, sierści porozrzuca no i Yejin była dla nich już w ogóle argumentem nie do przebicia. - Sam bym teraz przygarnął kota albo psa, ale wiem, że byłbym beznadziejnym właścicielem, niemającym za wiele czasu, by się odpowiednio zająć. Jak twoja się chociaż wabi?  - spytał, dopijając swoją kawę do końca. Następnie przez jakiś czas spoglądał na naczynie, w którym wcześniej się znajdowała. Kubek był dość specyficznych rozmiarów i nie umiał określić ile mililitrów napoju może się w nim maksymalnie znaleźć. Dwieście? Dwieście pięćdziesiąt? Czy jakoś pomiędzy? Pewnie nikt by sobie tym nie zawracał głowy. Hae jednak tak robił. Tak samo jak zastanawiał się iluprocentowe mleko zostało wlane i ile go w ogóle było. Zawsze przed podaniem co prawda mógł zapytać, ale nie zrobiłby tego jakby w obawie, że nie tyle co ktoś uzna go za świra, ale że zacznie w ogóle się interesować. Ale musiał wiedzieć, potrzebował tych danych do przeliczenia tego na kalorie, które zostały przez niego spożyte wraz z tą kawą z mlekiem. Nie mógł pozwolić sobie na znaczne przekraczanie normy, którą obrał.  Dlaczego? Potrzebował schudnąć? No... no nie. Z nim było wszystko w porządku. Może i nie miał wyraźnie zaznaczonej linii szczęki, a jego twarz była bardziej okrągła, lecz nic nie wskazywało na to żeby był gruby. Może trochę ciuchy to nieraz robiły, ale to dlatego że zakładał na siebie luźne fasony. Gdyby decydował się podkreślać swoją figurę - wyglądałby dobrze, a nawet i lepiej. Ale skrzywione postrzeganie siebie twierdziło inaczej. Patrząc na siebie w lustrze widział swoje ciało jako tęższe niż powinno i nieatrakcyjne. Zarysowane mięśnie nie potrafiły go przekonać, że jest inaczej. Wydawało mu się, że jest go za dużo i musi coś z tym zrobić. A przynajmniej "kontrolować", by nie było tylko gorzej. 
- No nie wiem... - nie zdecydował się na przekonywanie Hyuna, że jest inaczej niż myśli. Jakoś tak, nie czuł się na tyle dobrze, by podzielić się swoim zdaniem. Tym, że nawet nie wie czy zasługuję na dalszy rozwój. W końcu nie był po szkole teatralnej, pracę dostał przez znajomości i gdyby nie to - nie byłoby go tu. Miewał też przeświadczenie, że komuś to jedno miejsce w grupie teatralnej zabrał. Że ktoś po szkole mógłby teraz robić to co on, a nie może, bo jakiś Koreańczyk urwany z choinki mu je zabrał. 
- Siedzenie na tyłku to dla mnie marnowanie czasu, więc cię rozumiem - przyznał. Był tak przyzwyczajony do długich godzin spędzonych na treningach, występowaniu i innego rodzaju aktywności związanych z promocją siebie i swojego zespołu, że w Anglii długo nie mógł się przyzwyczaić do tego, że tutaj panują inne warunki. I dlatego też znajduje sobie dodatkowe zajęcia. Przynajmniej więcej pieniędzy wlatuje do kieszeni i posiadanie długu było choć odrobine mniej obciążające.
- Naprawdę nie mam się do niego o co przyczepić. Nie ma też co snuć niepotrzebnie jakiś dziwnych teorii, gdy nic nie wskazuje na to, żeby działo się coś dziwnego - skwitował temat kuzyna i miał nadzieję, że go na dobre zakończył. Jakoś nie widziało mu się rozmawianie o nim i o jego życiu. Hyun nie był w końcu ciocią, której by relacjonował co jej syn takiego wyczynia na Wyspach Brytyjskich. Zresztą ona z wujkiem wiedzieli o wiele więcej niż sam Haejin 

@Hyun Soung
#45 (21.08.2022, 16:52 )
And in your lonely flight Haven't you heard the music in the night?

@Haejin Kang

Dobrze wiedział, że oboje się bardzo zmienili i, że nie mógł się doszukiwać wspólnej przyszłości, nawet jeśli jego wspomnienia z przeszłości były czymś wyjątkowym. Nie mogli nadrobić straconego czasu, ale mogli zbudować nową przyszłość dla siebie - w tym zbudować nową przyjaźń. Tak przynajmniej sadził. Nawet jeśli daleka była przed nimi droga to i tak miał zamiar podjąć się tego wyzwania. Chociaż wyzwaniem tego nazwać nie można było, a raczej sama chęć z jego strony. Stara przyjaciela dotknęła go i może wcale tego nie pokazywał, ale chciał koniecznie go odzyskać. Oboje się bardzo zmienili, ale wcale nie stało to na przeszkodzie, aby nie spróbować naprawić tej przyjaźni. Mimo przestrzeni lat, Hae był jednak bardziej wycofany niż wcześniej. Takie odnosił przynajmniej wrażenie Hyun, który starał się obserwować każdy jego ruch w taki sposób, aby ten nie czuł się w żaden sposób niekomfortowo. Zapewne gdyby miał świadomość, o problemach, z jakimi Hae musiał się mierzyć to pewnie wyciągnąłby do niego pomocną dłoń i starałby mu się pomóc, ale nie posiadał tej wiedzy wcale, a wcale. Nie miał zielonego pojęcia, co tak naprawdę czuł chłopak po porzuceniu marzeń, z czym musiał codziennie stawiać czoła i, co tak naprawdę musiał poświęcić. Nie wiedział o nim kompletnie nic, ale to wcale nie przeszkadzało mu, aby ponownie nawiązać z nim więź. - Zazdrościłeś? - powtórzył, ale wysłuchał całej jego wypowiedzi do końca. Zaśmiał się jednak. - Ale mimo tego, że nie miałeś prywatności to twój dom nadal był pełny miłości, czyż nie? Wolałbyś będąc dzieckiem, wracać codziennie do pustych ścian? Uważam, że miałeś szczęście wychowując się w takiej licznej rodzinie. Nawet jeśli Twój ojciec był konserwatywny. - Dla niego rodzina była ważna, nawet jeśli nie był w stanie się często z nią widywać. Zazdrościł Hae tego, że codziennie mógł widywać swoich rodziców, ciotki, kuzynostwo i rodzeństwo. On niestety nie miał tak dużych przywilejów. - Tak pamiętam, że temat zwierząt w Twoim domu to temat tabu. A szkoda, bo zwierzęta jednak uczą odpowiedzialności. - On nigdy nie posiadał zwierząt w rodzinnym domu, ale nie dlatego, że nie chciał, a dlatego, że zwyczajnie w tamtym okresie potrzebował bardziej miłości rodziców, niż zwierząt i nie zbyt miał czas na opiekowanie się nimi. Teraz przygarnął kota z zupełnie innych powodów. Chciał przecież nawiązać bliższy kontakt z sąsiadem, który to koty przecież uwielbiał - jak i zapewne inne zwierzęta. - Prawda. Zwierzęta jednak potrzebują dużo uwagi i wymagają odpowiedzialności. Ja w zasadzie może i czasami nie mam wystarczająco czasu, aby się zająć futrzakiem, ale staram się jej zapewnić opiekę pod moją nieobecność. - uśmiechnął się. Tak. Mówił zgodnie z prawdą. Gdy wyjeżdżał to starał się zapewnić jej wszystko, czego potrzebowała. - W zasadzie to jeszcze jej nie nazwałem. - podrapał się z tyłu głowy. Trochę głupio, że nadal nie nadał jej imienia, ale nie miał ostatnio głowy do tego. - Może pomożesz w wyborze. - niegłupi pomysł. W ten sposób, chociaż kotka zyska imię. - Co nie? Marnowanie czasu jest zbędne, gdy wiemy, że możemy coś jeszcze zrobić. - podzielali tą samą opinię na ten temat. Chociaż o tyle dobrze. - Skoro tak uważasz to pewnie tak jest. - nie chciał go więcej męczyć na temat jego kuzyna. Prawda była taka, że nadal nic o nim nie wiedział i nie miał podstaw, aby podważać myśli Hae na jego temat. Inaczej by było, gdyby przyłapałby go na kłamstwie, czy spotkał w nietypowej sytuacji, ale że to nigdy się nie wydarzyło to nie mógł tego negować w jakiś sposób. Postanowił więc nie poruszać więcej tematu jego kuzyna. Nie było w tym żadnego sensu.
#46 (29.08.2022, 03:40 )
Actually, even if I pretend I’m fine,
I’m afraid you’ll find out how hard I feel
Trying hard to hide my shaky eyes

Haejin sprawiał wrażenie, jakby już udało mu się pogodzić z upadkiem kariery, uznając, że po prostu skończył się dla niego pewien rozdział w życiu, nad którym nie było co się rozczulać i go opłakiwać, że okazał się niewypałem i trzeba było iść dalej. Może i sprawiał wrażenie wycofanego, lecz w tej postawie nie odznaczało się to, że coś na nim mogłoby ciążyć, nie mówiąc już o tym, jaką miał złą kondycję psychiczną. Był typem człowieka, po którym nie spodziewałoby się, że coś jest nie tak. Był w tym jakiś plus. Nie zaszywał się w domu, pozwalając na dobre użalać się nad sobą, tylko dalej funkcjonował i znajdował na to siły. Był aktywny zawodowo, a nawet i towarzysko. Z tym pierwszym potrafił przesadzać, ale właśnie dzięki pracy był w stanie swoje problemy odłożyć na bok, zajmując myśli zupełnie czymś innym. Zarazem brak oznak, że coś jest nie tak, było jego wadą, wręcz przekleństwem. W końcu jak pomóc osobie, która sprawia wrażenie, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i domyślić się, że ta osoba faktycznie jej potrzebuje? Jemu to owszem pasowało, bo nie lubił, gdy się ludzie nad nim pastwili. Zarazem nie potrafił pojąć, że tłumienie wszystkiego w sobie nie było dobre. Nie było rozwiązaniem na wszystko. Ograniczało go to i nie pozwalało na ulżenie, które mogłaby spowodować zwykła rozmowa z zaufaną rozmową o swoich problemach. A tak żył w wiecznym spięciu. 
Zatracił się w myślach na moment po słowach Hyuna. Czy naprawdę ta miłość istniała w jego domu rodzinnym? Niezaprzeczalnie można byłoby stwierdzić, że tak, każdy okazywał ją na swój sposób. Kłótnie i sprzeczki się zdarzały, ale potem one odchodziły w zapomnienie, jeśli oczywiście dotyczyły błahych rzeczy. Wzajemnie się wszystkim zależało. Można było faktycznie zazdrościć tak licznej rodziny, gdzie mogło się liczyć na ogromne wsparcie, a samotność nie groziła i miało się ponadto takie poczucie bezpieczeństwa. Tylko właśnie - ojciec. Niby można było wybaczyć mu sposób bycia, w końcu tak został wychowany, ale niezaprzeczalnie Haejina bolał fakt, że tak się od niego odsunął. Tak łatwo przyszło mu wykreślenie go z jego życia? Tak wiele dla niego pierworodny syn ostatecznie nie znaczył? I wszystkie słowa wypowiedziane przez niego, zanim Haejin zdecydował się podjąć treningów, były kłamstwem? Czy miały swoją wagę tylko w przypadku pójścia drogą, jaką wybrał dla niego ojciec?
- Mój ojciec jest o poziom niżej od konserwatysty, nie warto o nim wspominać - skomentował krótko, nie odpowiadając Hyunowi na zadane przez niego pytania. Nie zgadzał się z nim. Jakkolwiek kochał najbliższych, był świadomy jej wad i tego, że nie była taka piękna, jakby się mogło wydawać i nie zamierzał o tym dyskutować, a tym bardziej przekonywać do swojego ja. Nie chciał zagłębiać się w swoje odczucia do tego wszystkiego, zwłaszcza że naprawdę kwestia ojca była dla niego trudna. Nawet nie pożegnał się z nim na lotnisku, nie wymienił z nim żadnej wiadomości tekstowej, gdzie Haejin z początku próbował, nie mówiąc już o usłyszeniu tego, że tęskni za jego obecnością. Mama nawet nie potrafiła spróbować porozmawiać z nim. O to miał do niej żal, że nie potrafiła go nigdy przed nim obronić i tylko patrzyła z boku. 
- Oj, nie jestem dobrą osobą do powierzenia wyboru imienia. Mało kreatywny w tym jestem. Swoją kotkę pewnie bym nazwał po prostu Pani Norris - zaśmiał się. Zarazem wiedział, że tak by faktycznie uczynił. Jako dzieciak z tego względu, że nawiązywała do dzieła angielskiej literatury, którą ubóstwiał, a teraz jako dorosły - zwyczajnie z nostalgii. Po prostu Potterowy świr na całego. - Więc lepiej powierz wybór imienia komuś innemu, albo zdaj się na Internet, bo jedynie, na co mnie stać oprócz Norris to na jakieś pospolite niewymyślne imiona - dodał szczerze. Jeśli Hyun będzie chciał mieć koniecznie jakieś wymyślne imię dla swojej kotki, niech faktycznie zasięgnie do tego innych źródeł. - Co cię w ogóle skłoniło, żeby wziąć akurat tę kotkę ze schroniska? I dlaczego w ogóle to zrobiłeś? Samotność? - spytał z ciekawością, bo jedynie co usłyszał od niego to fakt, że zaadoptował ją, nie podając przyczyn swojej decyzji. A był ciekawy, co w tej kotce takiego było, że ona okazała się szczęśliwcem, która dostała swój dom. 

@Hyun Soung
[Obrazek: 1EiAs7]
#47 (16.10.2022, 16:32 )
And in your lonely flight Haven't you heard the music in the night?

@Haejin Kang

Zła kondycja psychiczna była czymś bardzo złym, jeśli chodziło o własne dobro. Czy Hyun miewał takowe? Nie bardzo, aczkolwiek miewał gorsze i lepsze dni, ale nie zdarzyło mu się jeszcze upaść na same dno, i tkwić w tym. Może, dlatego nie potrafił przyjąć do wiadomości, że niektórzy jednak tak żyją. Był zbyt pewny siebie i mierzył zbyt wysoko, aby pomyśleć, chociaż o porażce, ale nie oznaczało to, że ich nie otrzymywał. Owszem zdarzały mu się, ale zawsze żył pełnią życia i po prostu o nich nie myślał. Swoje problemy starał się rozwiązywać, niż zamiatać je pod dywan, bo później kumulowały się z większą siłą. Znał już wystarczająco dużo osób, które zatracały się we własnym żalu i własnej niemocy. Miał nadzieję, że w przypadku Hae było zupełnie inaczej. Ale, jak bardzo się mylił to nie miał zielonego pojęcia. Jak bardzo okrutna jest prawda, i jak bardzo jego przyjaciel zmienił się od ostatniego ich spotkania. – Rodziców się nie wybiera. Niestety. Po prostu trzeba ich w jakiś sposób zaakceptować. – Mówiąc to wcale nie miał na myśli, że tak było w przypadku jego rodziców. Rodzice Hyuna byli kochający, ale bardzo zapracowani, dlatego niewiele czasu poświęcali swoim dzieciom. Na przestrzeni lat zdążył już to zrozumieć, ale za czasów dzieciństwa nie potrafił tego przyswoić. Nie miał nigdy do nich żalu o to, ale było mu nieco przykro. Jego starszy brat również mu w tym nie pomagał. Zaśmiał się, gdy Hae wspomniał o kotce Pani Norris. Czy, aby wymyśleć imię dla kota to trzeba było być kreatywną osobą? Nie był do tego przekonanych, ale wiedział, że prędzej czy później musi ją jakoś nazwać. Chociażby po to, aby w końcu wpisać jej imię do książeczki zdrowia. – Zatem wymyśle coś sam. – Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Nie chciał obarczać tym kogoś innego bo może mieć takie same zdanie, jak Hae. Po prostu będzie musiał się przyłożyć i sam na coś wpaść. W końcu to jego kotka. – Cóż. Raczej chciałem się do kogoś zbliżyć, niż czułem samotność. Kiedyś Ci o tym opowiem, bo muszę iść jeszcze na trening. – Miał nadzieję, że spotkają się jeszcze i, że Hae nie będzie zły o to, że musi już kończyć spotkanie. Myślał, że odwołał wszystkie dzisiejsze spotkania, ale na śmierć zapomniał o treningu pływackim. – Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze, Hae. – Wstał i podał mu rękę na pożegnanie. Początkowo chciał go przytulić, ale mógłby to źle odebrać. W końcu mówimy tu o Haejinie, który żył w niewiedzy, że większość jego znajomych to homoseksualiści. Krótko po tym opuścił kawiarnie.

z/t oboje
#48 (20.10.2022, 00:21 )
“…That they may take our lives, but they'll never take our freedom.”

To byli ustawieni, poza tym Alex i tak musiał zajechać do cukierni! Wszak jednej takiej podłej Kapucynce obiecał przywieść coś słodkiego.
-Ech…-westchnął zatrzymując się nieopodal miejsca spotkania.
Był zmęczony, zdecydowanie, ale chyba dlatego, że psychicznie potrzebował odpocząć, a tu przy zwierzakach było wręcz idealnie na takie rzeczy. Nic dziwnego, że z jednej strony czuł się lekko, z innej no cóż, nieco ociężale.

Wysiadł z auta nie zdając sobie sprawy, że był męczący dla młodziana, którego poznał w schronisku. Zamknął więc drzwi od swojego czarnego 1969 Chevroleta Camaro SS odziedziczonego po babci.
-Może jeszcze sobie zapalę.- mruknął do siebie, chowając kluczyki w wewnętrznej kieszeni kurtki, a potem sięgnął po paczkę fajek.
Sprawnie wyjął papierosa zębami, a opakowanie zamienił na srebrną zapalniczkę z kotkiem.
Jak tylko się zaciągnął poczuł ten przyjemny efekt towarzyszący tej czynności. Biały dym opuścił jego usta, a on wyjął jeszcze składany grzebyk. Taki sam jak ten, który miał John Travolta w Grase!
Uczesał włosy, patrząc w lusterko, po czym ruszył na spotkanie.
Po drodze natrafił na sklep z przyborami do rysowania. Zestaw, który Sarze tak się podobał był na promocji, więc wszedł do plastycznego i go zwyczajnie kupił. A paragon, powie, że przypadkiem zgubił. Zawsze działało.

Jak tylko wypalił papierosa, wszedł do kawiarni i rozejrzał się za swoim rozmówcą. Nie dostrzegł go, więc podszedł do lady, aby przyjrzeć się menu, jakie wisiało nieopodal. Nigdy tu nie był, więc musiał rozeznać się co może tutaj kupić. Zwłaszcza w kwestii słodkości!

@Mingi Chae
#49 (24.10.2022, 01:49 )

Mingi nie mógł uwierzyć, że z Aresem będzie tyle problemów. Już na pierwszy rzut oka podczas pracy wiedział, że to nie tylko dni, a tygodnie pracy nad psem będą potrzebne, a nie było pewności czy uda się psu naprawić na tyle psychikę by był idealnym towarzyszem dla jakiejś rodziny. Jednak blondyn zamierzał zrobić to co w jego mocy by jednak stał się radosnym psem biegającym za piłką i by sprawił komuś jeszcze lata uśmiechu na twarzy i poruszył serca. Taki był, wiedział iż psiak potrzebował miłości, czasu by zaufać. 
Po zakończeniu wolontariatu umówił się z nowo poznanym Alexem w swojej ulubionej kawiarni. Jako, że mężczyzna był samochodem, odmówił mu przejażdżki na tyłach jego motoru. Z jednej strony Mingi się cieszył, bo czułby się trochę nieswojo trzymany przez tak naprawdę obcego sobie faceta, ale był na tyle miły by zapytać się o to. 
Poprawił swoje włosy, które chwile potem zostały przykryte kaskiem, by zobaczył jak nowy znajomy odjeżdża własną bryką. uśmiechnął się do siebie, by po chwile poczuć wiatr na swoim ciele. I może i byłby wcześniej na miejscu, ale przypomniało mi się jedno. Karma dla kota mu się skończyła, więc westchnął do siebie i przeklął w duchu, że się nie wymienił z mężczyzną numerem telefonu. Mógł kupić po cieście karmę, ale obawiał się własnej sklerozie. Skoro już wcześniej zapomniał to istniało większe ryzyko, że jak sobie pogada, podniesie cukier, wpadnie w euforię z jedzenia ulubionego deseru, to kot rano nie będzie miał co jeść, a do tego dopuścić nie mógł. Oceniający pyszczek Autumn. Pozostało mu mieć nadzieję, że spóźnienie się z 10 minut nie będzie jakimś wielkim odstępstwem. 
Chae podjechał po kawiarnie i zaparkował swój motor, chowając kask. Roztrzepał swoje już trochę przydługie blond pukle i wszedł do kawiarni. Szybko wzrokiem odszukał rozmówcę. Poprosił o dwa menu po czym podszedł do mężczyzny stawiając obok niego jedno z nich.
-Przepraszam. Mam nadzieję, że długo nie czekałeś? Musiałem wstąpić do zoologicznego, bo inaczej mój kot zacząłby lubować się chyba w ludzkim mięsie. -odparł lekko żartując i siadając naprzeciwko mężczyzny. 
Tak naprawdę nie musiał czytać menu, bo wiedział co chce i szczerze miał nadzieję, że Alexa nie wystraszy tym. Zagryzł swoją dolną wargę wlepiając się w różne nazwy deserów po czym westchnął. 
-Wszystko mają tutaj pyszne. Ale jeśli lubisz czekoladę to.. Ciasto czekoladowe jest najlepsze na świecie. Zawsze je tutaj biorę jak chce sobie poprawić humor. Jednak jest dość słodkie, więc jeśli nie lubisz słodkiego polecam ciasto marchewkowe. 
On wiedział, że kelnerkę poprosi o ciasto czekoladowe i czekoladę na gorąco do picia i szczerze ciekawiło go to jaką minę będzie miał jego rozmówca widząc jak słodkie rzeczy zamawia. Bo czekolada tutaj była dość słodka, ale on nawet gorzką by zjadł, byleby to była czekolada, a zwłaszcza czekoladowe ciasto, które było jego słabym konikiem. 
Po Mingim ewidentnie było widać już większą radość i świecące się oczy będąc tutaj w tym miejscu. Może i wyglądał jak zadowolone dziecko, ale to było tylko jego. Jego chwilowy raj w ustach i nikt nie mógł tego przerwać. Już widział za ladą to ciasto i wiedział, że zaraz trafi w jego usta roztapiający się po podniebieniu niczym chmurka. 

@Alexander Meyer
#50 (24.10.2022, 02:15 )
“…That they may take our lives, but they'll never take our freedom.”

Alex nie odszedł daleko, bowiem stał przy ladzie i czytał rozpisane menu.
-Hm?- pokiwał głową na boki.- Nie, co ty.- pokazał za oknem miejsce, gdzie zaparkował, o ile było je widać.- Przyjechałem chwilę przed tobą. Jakaś stłuczka była po drodze.- dodał i uśmiechnął się.
Czy mu się zdawało, czy jak tylko przekroczył próg kawiarni, to od razu zaczął zachowywać się inaczej? Nawet jego oczy teraz jakby lśniły radością!

Odebrał menu i pokazał na stolik, bo w sumie może mogliby usiąść wygodniej właśnie tam, a nie przy ladzie?
Słuchał Mingiego z wielką uwagą, kiedy tak buzia mu się nie zamykała. Chyba naprawdę go podmienili z chwilą, kiedy przekroczył próg kawiarni. Taka się zrobiła z niego gaduła! Ale Alexowi to nie przeszkadzało w żaden sposób.
-Dogadałbyś się z Sarą.- zaśmiał się.- Albo z Monią.- położył menu na blacie i pokazał do kelnerki dwa palce.- Herbatę z cytryną i cukrem i kawałek tortu czekoladowego. –zamówił z uśmiechem.- I jeden cały tort czekoladowy.- dodał, bo przecież musiał zabrać coś dla tamtych żarłoków, jak obiecał.-Hmm?- spojrzał na wyjęty lekko z kieszeni telefon.-Wybacz, muszę odebrać.- jak powiedział, tak zrobił.- Tak, Warner?- zapytał osoby po drugiej stronie.- W Buttercup Caffe.-odpowiedział.- Tak. Jest ze mną, ale czy musi wchodzić?- Alex miał nietęgą minę.- Dobra, ale niech siedzi kilometr ode mnie dobra? Chcę w spokoju posiedzieć i porozmawiać ze znajomym.- popukał palce w blat, a potem spojrzał na Mingiego z taką przepraszającą miną.- Dobrze. Ech.- rozłączył się, po czym telefon wrócił na miejsce.- Wybacz, manager nalega, żebym szlajając się po mieście miał blisko ochroniarza.- pokazał palcem na dobrze zbudowanego jegomościa w czarnym stroju, okularach przeciwsłonecznych i słuchawką w uchu, który wszedł do kawiarni. Facet jechał za Alexem swoim wozem, aby tamten miał trochę swobody dzisiaj. Widać nie będzie mu to do końca dane.

Jak Alexander poprosił, tak Warner spełnił jego prośbę, aby tamten siedział kilometr od niego.
-Jakbyś się czuł zbyt niekomfortowo to powiedz, dobrze?- poprosił.- Muszę przyznać, że fantastycznie poradziłeś sobie z tym pieskiem. Podziwiam.- pomachał do kelnerki, a potem pokazał na siebie i Minga.- Ja zapłacę za obydwa zamówienia.- wyjął portfel i kartkę, którą po chwili podał kobiecie.- Trzeba włożyć, bo przekroczyłem limit zbliżeniowych, a nie chce mi się tego zmieniać.- dodał rozbawiony, po chwili odbierając kartę i chowając na miejsce.-To jaki masz dalszy plan na uzdrowienie tego psiego serduszka?- dopytał, bo był ciekawy, jak chłopak zamierza zyskać zaufanie tego cudnego stworzenia.

@Mingi Chae





Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości