enesmee ze smutkiem patrzyła, jak dziewczyna wychodzi z mieszkania. Charakterystyczny chrzęst klucza w zamku odebral kotce wszelkie nadzieje na to, że za chwilę drzwi znów się otworzą i stanie w nich Vivienne. Zostawiła ją samą! Samą, przerażoną... porzuciła ją na pastwę losu! Oczywiście szylkretowa przesadzała w swoich lamentach, ale wystarczy postawić się w jej sytuacji, by trochę ją zrozumieć. Znalazła się w domu, którego nie znała. Przebywała w nim od śmiesznych kilku minut. Właściwie nic nie wiedziała o tym domu i tylko ufała dziewczynie, która ją tu przyniosła. A teraz została sama, bo dziewczyna sobie poszła. Tkwiła w tym ponurym mieszkaniu, z każdej strony widząc obce przestrzenie.
Kotka podeszła do drzwi wyjściowych. Zaczęła w nie drapać, a później - miauczeć donośnie.
- Ej, Vivienne, nie wygłupiaj się! Wróć to do mnie, proszę! - miauczała żałośnie. Ale dziewczyna nie wracała. Zrezygnowana kotka odeszła do kuchni, którą zdążyła poznać jako-tako. Przeszła przez korytarz na zgiętych łapkach, niemal szurając chudym brzuszkiem po podłodze. Schowała się pod krzesłem. Tam przycupnęła i czekała na powrót dziewczyny.
Kotka podeszła do drzwi wyjściowych. Zaczęła w nie drapać, a później - miauczeć donośnie.
- Ej, Vivienne, nie wygłupiaj się! Wróć to do mnie, proszę! - miauczała żałośnie. Ale dziewczyna nie wracała. Zrezygnowana kotka odeszła do kuchni, którą zdążyła poznać jako-tako. Przeszła przez korytarz na zgiętych łapkach, niemal szurając chudym brzuszkiem po podłodze. Schowała się pod krzesłem. Tam przycupnęła i czekała na powrót dziewczyny.