welcome to
Yellowlair Oats



#1 (09.05.2016, 01:44 )

x x x
#2 (09.05.2016, 01:44 )

Vivienne przyprowadziła tutaj Nicole prosto z kawiarni, w której się spotkały. Szła dziarsko w stronę swojej kamieniczki, a na piegowatej twarzy miała szeroki, szeroooki uśmiech! Nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. Dopiero co rozpoczęła poszukiwanie współlokatora i proszę, od razu taki sukces! Dziewczyna nie była pewna czy to będzie na pewno strzał w dziesiątkę, jak wydawało jej się teraz, ale po pierwszym spotkaniu z Nicole miała prawo mieć takie przypuszczenia. Dobrze się dogadywała ze Szwedką, ta lubiła koty, robiła wrażenie dziewczyny niegłupiej i raczej obowiązkowej, a co najważniejsze wydawało się, że dziewczyny nadają na tych samych falach - wspaniale! Vivka nasłuchała się sporo złego na temat szukania współlokatorów: a że to trudne, a że ludzie są zdziwaczali i trzeba uważać na to, kogo się wpuszcza do domu, a że dziwacy najczęściej po dłuższym czasie pokazują swoją drugą naturę i nie warto się napalać... niewykluczone, że tak jest, ale na ten moment ciemnowłosa uważała, że tego typu opinie to przesada i z Nicole na pewno dobrze się dogadają!
Weszła na klatkę schodową, na drugie piętro i zatrzymała się przy znajomym numerze mieszkania. Wygrzebała klucze ze swojej torebki, odpowiedni wsunęła w zamek i przekręciła, a drzwi otworzyły się po naciśnięciu klamki. Dziewczyna uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- Witaj w moim królestwie! Albo już w naszym - zaśmiała się beztrosko na powitanie i weszła do środka, a potem zaprosiła Nicole do zrobienia tego samego. Nie zdejmowała na razie butów i kurtki, bo nie była pewna czy Nicole po obejrzeniu mieszkania zechce zostać tu od razu na dłużej i czy nie będzie trzeba jej gdzieś odprowadzić.
Nie wstydziła się zapraszać nikogo do mieszkania. Wysprzątała je całe wczoraj i dziś wszystko lśniło i na pewno robiło dobre wrażenie (pomijając niektóre meble trochę nadszarpnięte kocim pazurem, bo z tym nic nie dało się już zrobić...). Vivienne nie była bałaganiarą, ale też nie maniakiem czystości, więc mieszkanie najczęściej było w średnim porządku, sprzątała raz na tydzień, nie częściej. Na dzisiaj bardzo się postarała.
#3 (09.05.2016, 01:44 )

Nicole też była zadowolona ze spotkania z Vivienne i uważała, że będzie jej się z nią dobrze mieszkało. Piegowata dziewczyna zrobiła na niej podobne wrażenie, co Nicole na niej. Wydawało jej się, że, jak to się mówi, nadają na tych samych falach i dogadają się bez najmniejszego problemu. Blondynka w przeciwieństwie do koleżanki nie obawiała się, że trafi na dziwoląga, ale mimo wszystko trochę się stresowała przed spotkaniami potencjalnych współlokatorów, bo chciała wypaść jak najlepiej, no i faktycznie nigdy nie wiadomo do końca, kto za kim się kryje. Wielkim problemem dla Nicole było na przykład wyczucie, czy ma do czynienia z kimś uczciwym. Dziwaka dało się wyczuć od razu, ale nieczyste intencje często są chowane tak głęboko, że nie widać ich na pierwszy rzut oka. Vivienne w gruncie rzeczy też mogła je mieć, ale Nicole nie podejrzewała jej o to, bo zrobiła na niej naprawdę świetne wrażenie. Jak to dalej będzie? To dopiero się okaże, jak na razie młoda Szwedka była tylko zdecydowana, że chce zamieszkać z tą dziewczyną i pozostało zwiedzić mieszkanie.
Weszła do środka za Vivienne i od progu zaczęła się z zainteresowaniem w jasnych oczach rozglądać po całym lokalu. Wyglądał bardzo ładnie, był schludnie i z gustem urządzony, może nie za wielki, ale bez dwóch zdań wystarczający dla dwóch młodych dziewcząt. Do tego było czysto i ogólnie ładnie. Vivienne nie zdjęła butów i kurtki, więc Nicole spojrzała na nią trochę pytająco. Nie chciała pakować się do środka w brudnych butach, wolała spytać czy może.
- Mogę wejść w butach? Nie chcę nabrudzić - powiedziała, ale i tak zrobiła kroczek w strone salonu. Jeden nie zaszkodzi! Zajrzała do srodka i uśmiechnęła się. Naprawdę jej się podobało. - Ładnie tutaj!
W tym momencie była całym sercem za wspólnym zamieszkaniem.
#4 (05.10.2017, 17:34 )

Tak już jest, że życie pisze różne scenariusze. Tak się stało w przypadku Vivienne, która mimo że nie zamierzała nigdy tego robić, musiała na wiele miesięcy wrócić do rodzinnych stron i pomóc rodzinie, która popadła w poważne kłopoty. Nie miała z nimi dobrych stosunków, ale czasem zdarzają się w życiu takie ciężkie sytuacje, w których wszelkie animozje odstawia się na bok i po prostu się pomaga. Tak zwyczajnie, z odruchu serca. W takiej sytuacji znalazła się Vivienne. Jej rodzice mieli ogromne nieszczęście utraty swojego dobytku w pożarze, więc dziewczyna nie widziała innej możliwości. Musiała do nich pojechać, wspomóc ich finansowo i przyłożyć swoją rękę do odbudowywania ich domu. Na początku to miało trwać miesiąc, nie dłużej, ale jej wyjazd tak się przedłużył, że wsiąkła na ponad pół roku i musiała w tym czasie zrezygnować z pracy w Yellowlair Oats oraz wziąć urlop dziekański na studiach, żeby nie stracić swoich dotychczasowych osiągnięć. Musiała też zostawić wynajęte mieszkanie i kota w rękach Nicole.
Dzisiaj wracała z duszą na ramieniu. Bała się, że nic jej w tym mieście już nie czeka. Znajomi mogli już o niej nie pamiętać, a Nicole mogła przywłaszczyć jej kotkę i znaleźć sobie innego współlokatora... Vivienne utrzymywała z nią kontakt, ale nawet by się nie zdziwiła, gdyby coś takiego się wydarzyło. Nie na to w końcu Szwedka się pisała, wynajmując mieszkanie razem z Viv. Miały się dzielić kosztami mieszkania, żeby było taniej, a wyszło tak, że musiała płacić całość czynszu, bo Vivienne nie mieszkając tam do niczego się nie dokładała. Dzwoniła do niej i niby dostała jasną odpowiedź, że może wracać i jej pokój na nią czeka, ale z zażenowaniem przyszła z dworca na znajomy adres. Nie wiedziała, czego może się spodziewać...
Wyjęła odruchowo klucze z torebki, ale wzięło ją chwilowe zawahanie. Tyle jej nie było, że chyba wstyd wracać jak do siebie. Zadzwoniła dzwonkiem.





Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości